środa, 23 października 2013

8.Życie

Wydawało się, że to wszystko było snem, a raczej koszmarem mającym także przyjemne części. Jak teraz na to patrzała, stwierdziła, że jednak tych pięknych było więcej. Więc życie to sen? - pomyślała, a jej głowa zaczęła boleć tak bardzo, że Elizabeth Dare nie mogła otworzyć swoich oczu. Na początku jedna, a następnie druga jaskrawo zielona źrenica wyjrzała spod powiek. Światło słoneczne dotarło do nich natychmiast i sprawiło im ból. Głowa młodej Francuzki zaczęła boleć coraz bardziej, o ile to było możliwe. Ona jednak nie chciała nic z tym zrobić. Uważała, że cierpienie jest jej potrzebne. Ostatnie, co pamiętała to chłód i wołanie imienia ukochanego.
Nagle doznała olśnienia. Listy, Robert, krzyki. To wszystko jak klatka po klatce tworzyło w jej głowie krótki, ale pełen strachu i niepokoju film. Przez nią David może stracić, o ile już nie stracił życia. A ona... Ona go kochała na swój własny pokręcony sposób. Nie wiedziała, czy to jest możliwe, że ona, tak bardzo pogrążona w marzeniach, obdarzy miłością kogoś rzeczywistego, który podejdzie do niej i chwyci ją za rękę. W tej samej chwili przeszył ją ostry ból. Na moment zapomniała jak się oddycha, lecz później jej płuca, spragnione oddechu, zaczerpnęły haust powietrza. Nawet to sprawiało jej ból. Nie wiedziała, co się takiego stało, przecież niedawno nie dokuczały jej żadne problemy zdrowotne.
Chcąc odwrócić uwagę od bólu, zaczęła rozglądać się w miejscu,w którym przebywała. Nie wiedziała, jak długo była nieprzytomna i gdzie się znajdowała. Jej wzrok powędrował nabiały sufit, na którego środku wisiała lampa z ładnymi kloszami. Podobną mieli jej rodzice.
Rodzice, następne wbicie miecza w jej serce. Gdzie są, czy żyją? A jak tak, to czy pamiętają o niej? Kochała ich i nie chciała zrobić im krzywdy. Ostatnim, czego sobie życzyła była ich śmierć z jej winy, córki, która nigdy przed nimi się nie otwierała,żyła w osamotnieniu. Tak naprawdę nigdy nie dała im się poznać, choć oni tak bardzo pragnęli, by nie miała przed nimi żadnych tajemnic.
To było dla niej za wiele. Początkowo małe, a później ogromne krople zaczęły wypływać z jej szmaragdowych oczu. Była za słaba, by myśleć, wydawało jej się, ze ma także za mało siły na płacz, jednak to także nie było oczywiste. Po chwili jednak dopadło ją zmęczenie i łzy nie chciały spływać po policzkach. Pozostała jednak pustka w sercu, której nic nie mogło zapełnić. Nie wiedziała, gdzie jest, nie miała pojęcia, gdzie znajdują się rodzice, David, nawet nie znała miejsca, w którym przebywał Fuller.
Nagle drzwi się otworzyły i stanęła w nich około pięćdziesięcioletnia kobieta.
-Och, kochane dziecko, obudziłaś się wreszcie! - wykrzyknęła i podbiegła do niej. Miała krótkie,blond włosy, które układały się w fale. Jej twarz zdobiły drobne zmarszczki, najwięcej było ich przy oczach, co sugerowała, że osoba ta często się uśmiechała.
-Dzień dobry- powiedziała, a raczej próbowała to zrobić Elizabeth
-Kochana, nic nie mów, odpoczywaj. Przyniosę ci wodę i zawołam męża.
Chwilę później w drzwiach stanął mężczyzna ostrych rysach twarzy, ciemnych włosach i jasnych oczach. Podszedł do łóżka młodej Francuzki i powiedział:
-Byłaś nieprzytomna przez tydzień. Jestem lekarzem, pomogę ci. Zawieziemy cię do szpitala.
W odpowiedzi panna Dare pokręciła przecząco głową
-Nie chcę – wychrypiała
-Ale musisz – odpowiedział jej stanowczo mężczyzna – Wygląda na to, że jesteś poważnie chora. Trzeba zrobić ci badania
-Wody – poprosiła cicho Elizabeth
-Przepraszam kochaniutka, już podaję – powiedziała i zbliżyła szklankę wody do ust młodej kobiety. Elizabeth piła łapczywie, jakby jej wargi stykały się z najpyszniejszym napojem świata.
-Możesz teraz mówić? – zapytała żona lekarza
-Chyba tak – szepnęła panna Dare
-To dobrze. Masz kogoś bliskiego?
-Tak.. To znaczy nie.. To znaczy nie wiem.. Nie pamiętam – powiedziała zgodne z prawdą. Nagle w jej głowie zapanowała pustka. - Jeszcze niedawno pamiętała wszystko,a teraz.. Teraz nie wiem już nic.
-Mario, zawiadom Feliksa. Teraz tylko czas uratuje jej życie.
-Życie? - zapytała przerażona dziewczyna
-Tak. Jest chyba gorzej niż przepuszczaliśmy. Musimy zabrać cię do niby nieistniejącego szpitala
-Dlaczego?
-Jestem Żydem, moja droga. Gdyby nie to, że potrafię się ukrywać, umarłabyś na tej polej dróżce. - powiedział cicho, obawiając się, że ktoś go usłyszy.
-Znam kogoś, kto jest Żydem – szepnęła dziewczyna

-Mam nadzieję,że wkrótce sobie przypomnisz – odparł mężczyzna, spojrzał w oczy Elizabeth i zostawił ją samą dla siebie, dla jej myśli,myśląc, że to ostatni czas, ostatnie dni, kiedy będzie mogła nacieszyć się istnieniem po tej stronie świata.

***

Słabo, bo słabo, ale wracam. 
Repugnance, dzięki za dobry komentarz w dobrej chwili. Bez Ciebie to opowiadanie by nie istniało. 

6 komentarzy:

  1. Jestem, jestem, jestem. Zaraz wybywam do szkoły, ale wrócę i przeczytam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyłącz to obrazkowe potwierdzanie tekstu!!!
      Chciałam ci napisać komentarz i z ropędu zaczęłam po rosyjsku, bo taką klawiaturę miałam ustawioną...
      Cieszę się, że wreszcie dodałaś <3 Podoba mi się to, że ktoś jej pomógł. Ale weź dorzuć Davida gdzieś :(

      Usuń
    2. Haaa, to powiedz mi jak wyłączyć to obrazkowe potwierdzenie tekstu. ;p
      Dziękuję bardzo za komentarz i obiecuję, że w następnym rozdziale będzie dużo Davida. :)
      PS Kurczę, czy Ty zamiast słowa chłopak użyłeś jego prawdziwego imienia? ;p

      Usuń
    3. *użyłaś, przepraszam, laptop mojej mamy ma okropną klawiaturę

      Usuń
    4. Ej, bo ja tak sobie czekam na tego Davida...
      Blogger->Ustawienia->Posty i komentarze->Włącz weryfikację obrazkową-> NIE
      :*

      Usuń
  2. Oj... tęskniłam. ;) Cieszę się że wróciłaś. I obyś dotrwała do końca. W sumie, taki ładny paradoks, niby tytuł "życie" a treść taka krótka... Elizabeth zdążyła zaznać wielu uczuć, od miłości po nienawiść a jednak ciągle żyje w swoim delikatnym świecie. Taka pełna ufności panna. Ciągle liczę na ckliwy koniec i to, że David jeszcze zdąży do niej wrócić, że jeszcze zdążą choć minimalnie nacieszyć się sobą.
    Nie zostawiaj już ich samych we mgle. ;*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy