środa, 1 maja 2013

7.Listy

   Siedziała przy biurku i marzyła o swoim księciu, dokładnie tak samo jak parę lat temu, gdy dowiedziała się, że Julia nie żyje. Elizabth kończyła dzisiaj dwadzieścia jeden lat.
-Jakże szybko ten czas płynie – szepnęła panna Dare. Nie wyszła za mąż za Roberta i on doskonale to rozumiał, choć nawet nie pytał. W jej oczach zauważył jakiś dziwny błysk, który nie chciał zniknąć. Elizabeth wiedziała, że coś czuła do Davida, ale nie uświadamiała sobie, co. Uczucie trwające dłużej, niż dwa lata nie może być błahostką. Młoda kobieta otworzyła szufladę i wyjęła z niej wszystkie kartki, po czym zaczęła przeglądać. Listy, jej do Julii, ale także te od Davida, skryte na dnie zarówno mebla, jak i serca tak, by nikt nie dowiedział się o ich istnieniu. Wszystko, co robiła mogło zostać wykorzystane przeciw niej. Nie chciała, a może chciała, ale nie mogła, wracać do listów Julii. Gdyby to zrobił łzy mimowolnie popłynęłyby jej po policzkach, a ona przecież nie była jeszcze gotowa na konfrontacje z przeszłością. Wzięła więc do ręki list od Davida. Czy był jej księciem z bajki? Mogło wydawać się, że tak, jednak panna Dare nie była do końca szczęśliwa.
   Kochana Elizabeth, Najdroższa Beth... Uwielbiała, gdy tak się do niej zwracał, chociażby w listach. Wtedy czuła się jak księżniczka, jakby jej pragnienia zaczynały się spełniać, ale jednak w tym samym czasie wszystko lega w gruzach. Gdy płyty kontynentalne rzeczywistości i świata młodej Francuzki stykają się, powoduję trzęsienie ziemi i wielkie nieszczęście.
Rozległo się ciche pukanie do drzwi pokoju Elizabeth. To Robert, pomyślała i zanim zdążyła schować listy, mężczyzna otworzył drzwi. Kobieta spłonęła rumieńcem, niczym mała dziewczyna, którą nakryto na podjadaniu ciastek.
-Nie powinieneś tutaj przychodzić – powiedziała cicho i upuściła listy. Schyliła się, żeby je pozbierać, jednak Fuller uprzedził ją.
-Od kogo są te listy? - zapytał podejrzliwym tonem.
-Oddaj mi je! - krzyknęła i próbowała wyrwać je z ręki mężczyzny, co niestety się jej nie udało, gdyż był słusznego wzrostu, a ona należała do drobnych kobiet.
-Nie – odpowiedział krótko Niemiec
   Elizabeth obserwowała, jak zmienia się wyraz twarzy jej.. współlokatora? Inaczej nie potrafiła go nazwać, bowiem nie żywiła do niego żadnych pozytywnych uczuć. Nie był natomiast jej wrogiem. Zachowywała się obojętnie wobec niego. Teraz Fuller pod maską obojętności próbował ukryć szok, jakiego doznał. Nie udało mu się to, bowiem panna Dare potrafiła prześwietlić człowieka niczym duchowy, a raczej psychiczny rentgen, ale w tej chwili nawet niezbyt domyślny przedstawiciel ludzkości domyśliłby się, że człowiek Hitlera doznał wstrząsu. Robert przez chwilę nie umiał wydusić z siebie słowa, poruszał ustami, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
-Powinien umrzeć – powiedział po kilkunastu minutach. W oczach Elizabeth momentalnie pojawiły się łzy, najpierw pojedyncze, ale po kilku sekundach po policzkach młodej kobiety spływały słone i gorące potoki będące świadectwem ogromnego uczucia. Jej ciało trzasło się niczym na mrozie, bo serce Francuzki zostało jakby przebite mieczem z lodu
-Nie rób mu krzywdy. - wyszlochała, choć słowa nie do końca były zrozumiałe
-Co mówiłaś?
-Jak masz go zabić – powiedziała nieco spokojniejszym głosem – to lepiej zakończ moje życie. Zostaw go w spokoju.
-Jest Żydem. Dla nich nie ma litości.
-To twoje zdanie czy Hitlera?! Wiesz, że w pewnym momencie po prostu uznałam, że się pogubiłeś? Może pod tą skorupą bezwzględnego idioty kryje się wartościowy mężczyzna? Och, myliłam się! Jesteś jedynie marionetka w rękach tego nazisty! - wykrzyczała mu w twarz, po czym wyrwała mu z ręki listy i wybiegła z domu. Robert był na tyle nieświadomy, że nie mógł się ruszyć. Nie spodziewał się tego po drobnej i zamkniętej w sobie dziewczyny. Już drugi raz w ciągu dnia zadziwiła go. Był po wrażeniem do tego stopnia, że nawet nie zaczął jej szukać. Po prostu, za jakiś czas miał zamiar unicestwić ją i tego Żyda.


   Szła jakby przez mgłę. Wprawdzie znała te drogi niemalże na pamięć, nie widziała prawie nic, a wszystko to było spowodowane łzami, które wypływały z jej oczu i skutecznie zamazywały obraz.
Chwiała się, niczym pijacy, których tak bardzo nie znosiła. Było jej zimno. Jedyną rzeczą, która wzięła z domu były wyszarpane z ręki urzędnika Hitlera listy od Davida i Julii. To był jej największy skarb, z którym nie zamierzała się rozstawać.
-Davidzie! - zawołała głosem zniekształconym przez płacz. Łzy z jej intensywnie zielonych oczu wylewały się już od paru godzin. Niebo zdążyło okryć się grubym, ciemnym płaszczem przyozdobionym pięknymi gwiazdami i srebrnym, intensywnym światłem księżyca w pełni. Normalnie uznałaby to za przepiękny widok, usiadłaby choćby na trawie i podziwiała tę stylizację natury nawet całą noc.
-Davidzie! - zawołała ponownie w nadziei, że ją usłyszy, choć wiedziała, że prawdopodobieństwo pojawienia się go w tym momencie jest jak jeden do miliona.
   Nogi panny Dare były niczym z waty. Przed oczami zaczęły błądzić jej białe plamki i poczuła się, jakby do głowy wbijano jej miliony szpilek. Przeszła parę kroków, jednak ciało odmówiło posłuszeństwa i upadło na ziemię.


Świat wypadł mi z moich rąk 
Jakoś tak nie jest mi nawet żal 
Czy ty wiesz jak chciałbyś żyć, bo ja też 
Chyba tak chciałem przez cały czas, lecz 
Jeśli muszę i wybrać będę mógł jak odejść 
To przecież dobrze, dobrze o tym wiem 
Chciałbym umrzeć przy tobie 

***

   Dzisiaj krótki rozdział, ale przynajmniej wracam do tej historii. Może to u góry nie jest wybitne, nie nazwałabym tego nawet dobrym, ale obiecałam Karolinie i Monice, że napiszę, a ja dotrzymuję obietnic. 
Dziewczyny: dziękuję, że we mnie wierzycie, choć ja mam z tym ogromny problem. Dobrze, że jesteście. ;* 

3 komentarze:

  1. Wybitne nie jest, ale jest. I za to jestem ci wdzięczna, bo masz szansę naprawdę dobrze skończyć Mgłę. Będę ci tutaj kibicowała, bo wierzę, że uda ci się jeszcze wyprostować historię tak, żebyś sama była z niej zadowolona.
    A Chłopak mógłby się pojawiać, jak go wołają. Bo jakoś inni jego imiennicy to przyłażą, nawet jak się ich nie prosi -.-

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy